wtorek, 5 stycznia 2010

BOWIE & THE CONCHORDS


13 miesięcy temu, podczas zeszło-zeszłorocznego rozdania Nocnych Marek za Zajawkę Roku uznaliśmy "Californication", mając na uwadze większy fenomen, jakim był fakt, że oglądanie seriali to nie jest już zajęcie, którego należy się wstydzić, i któremu oddawać sie można jedynie pokątnie,w tajemnicy przed znajomymi, z mamą, podczas świąt i po niedzielnym obiedzie. Seriale zawładnęły nami wszystkimi i ciągle pojawiaja się nowe, które wciągaja nas na śmierć i nie pozwalają odejść od telewizora, tfu! komputera.

'Flight Of The Conchords' nie jest serialem nowym, bijemy się w pierś, odkryliśmy go niedawno, widzieliśmy tylko dwa odcinki, ale juz kochamy na zabój.

Fabuła jest prosta: dwóch Nowozelandczyków próbuje rozkręcić swój zespół w Nowym Jorku. I zespół, i owi Nowozelandczycy, istnieje naprawdę (wydaje ich nawet słynna wytwórnia Sub Pop - ta od Nirvany), zgarnęli już sporo nagród - muzycznych i nie tylko, wydali kilka płyt. A moje serce podbili pastiszem Davida Bowiego



Panowie w każdym odcinku parodiują inny styl muzyczny - i są w tym świetni. Dla porównania - próbka z odcinka, w którym rasistowski sprzedawca owoców nie chce im sprzedać jabłka, bo są z Nowej Zelandii (potem okazuje się, że pomylił ich z Australijczykami).

1 komentarz:

  1. "Too many dicks on the dancefloor", "Fashion is danger", "Inner city pressure" - moje ulubione kawałki z serialu. Polecam oba sezony! Szkoda, ze nie bedzie wiecej..:(

    OdpowiedzUsuń