wtorek, 2 lutego 2010

ODKRYWANIE ZEUSA


Zeus
„Album Zeusa”
Embryo


Jeszcze hip hop czy już funk hop? Trueschool, klasyka, boom bap? Nie – to po prostu sto procent Zeusa, przy którego muzyce nie sposób spokojnie ustać w miejscu. Mnóstwo energii, odniesień do klasycznych dokonań twórców funkowych i soulowych, a ponadto masa ciekawych rymów. Łodzianin potrafi zaskoczyć – swojej ukochanej zadedykował utwór „Z żoną”, w którym zdziwić może wers o pierdzeniu w nocy. Innych zaszokuje „Piosenka dla ofiar mody”, bo trzeba mieć sporo odwagi, żeby być mężczyzną i przyznać się do sporego hopla na punkcie ciuchów oraz mizdrzenia się przed lustrem. Konkurentom na rodzimej scenie dostało się w świetnym singlowym „Wracam tu, bo nagrałem drugi album”. Wymieniać można by zresztą jeszcze długo, bo Zeus naprawdę solidnie przyłożył się do pracy i nie zaoferował nam odgrzewanego kotleta. I chociaż ani Ameryki, ani nawet Łodzi raper nie odkrył, to pokazał samego siebie. Przybijamy mu za to prawie piątkę! [Andrzej Cała]



Jakie postaci z Mitologii, poza pewną oczywistą oczywistością,szczególnie cenisz i dlaczego?

Nie cenię żadnych postaci z mitologii ponieważ, co oczywiste, to
tylko odbicia pewnych postaw ludzkich. Kiedyś bardzo interesowałem
się sprawami religii, mitologii itd. Do mitologii greckiej mam chyba
największy sentyment ponieważ tamtejsi bogowie byli bardzo ludzcy, w
zabawny często sposób. Wkurzali się, frustrowali i kłócili. Cenię
pomysłodawców tego ludzkiego wizerunku bogów (śmiech).


Czy "żona" nie wysuszyła Ci głowy za to, że ujawniłeś tak intymne szczegóły Waszego życia prywatnego jak pierdzenie przez sen czy fakt, że stroisz się na bibę jak panna na wydaniu?


Panna na wydaniu? Dobre (śmiech). To moja dziewczyna nauczyła mnie
takiego dystansu do siebie. Bez jej zgody nie zarapował bym o niej
niczego, za co mogłaby się na mnie wściekać. Zresztą była obecna
przy procesie powstawania płyty i nie było możliwości, żeby
dowiedziała się czegoś po premierze. Uważam też, że zbyt intymnych
szczegółów jednak nie ujawniam. Na imprezy już raczej nie chodzę.
Jestem domatorem. Taki ze mnie sztywniak. Stroję się przed wyjściem
do mięsnego albo warzywniaka [nie wierzymy mu :) - od red.]

Wolałbyś wydać 5 tysięcy dolarów na ciuchy i wakacje w tropikach czy na zaproszenie Q-Tipa do dogrania się do płyty i zagrania z Tobą wspólnie numeru na koncercie?

Ani jedno ani drugie. 5 tysięcy dolarów wydałbym na profesjonalne
zrealizowanie i wydanie legalnie albumu któregoś z moich znajomych,
którzy takiej możliwości jeszcze nie dostali. Lubię ciuchy ale bez
przesady. Najczęściej kupuję rzeczy na przecenach. Na wycieczkę
faktycznie pojechałbym zawsze chętnie, ale taką akurat kwotę
wolałbym wydać na to, o czym napisałem wyżej. Featuringi
zagranicznych artystów nie są dla mnie żadną nobilitacją ponieważ
żyjemy w czasach, w których właściwie każdy taki featuring jest
sobie w stanie załatwić. Straciło to dla mnie dawną magię, kiedy
było to naprawdę trudne do osiągnięcia. Chyba wolałem tę dawną
niedostępność i wyobrażenie o pewnych sytuacjach i ludziach. Dziś
straciło to troszkę magii.
[rozmawiał Andrzej Cała]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz